Wczesna pobudka, szybkie śniadanie I już byliśmy gotowi do drogi na lotnisko. Nie trwała ona długo, bo do lotniska mieliśmy jedynie kilkanaście kilometrów. Pożegnaliśmy się serdecznie z naszym przyjacielem Lakmalem, który służył nam towarzystwem, pomocą i wsparciem na dwunastodniowym szlaku wokół Sri Lanki. Wczesnym rankiem lotnisko nie było jeszcze takie zatłoczone, więc szybko odprawiliśmy się i mieliśmy jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby odwiedzić wszystkie sklepiki z pamiątkami w poszukiwaniu magnesów czy obrazka przedstawiającego ten wyjątkowy fresk z Sigiryi. Bezskutecznie. A szkoda, na magnesach mogli by tutaj robić doskonałe interesy na turystach.
Potem szybki i sprawny załadunek na pokład samolotu i ruszyliśmy w podróż powrotną. Lot przbiegał bez zakłóceń, a ponieważ poruszaliśmy się generalnie w kierunku północno-zachodnim, cały czas towarzyszyło nam światło dzienne, przez co lot nie był taki męczący.
Późnym popołudniem wylądowaliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi i pełni wrażeń i wspomnień w Warszawie. Koniec jednej wyprawy zwiastował początek przygotowań do kolejnej.